Tak, tak, tak! W końcu nadszedł ten dzień – Dzień świętego Mikołaja!

Jednak u mnie nie zaczyna się on zbyt kolorowo. Mama zaprowadza mnie do żłobka, bo dziś jest mój trzeci adaptacyjny dzień (więcej o moich początkach w żłobku piszę TUTAJ), jednak upływa zaledwie godzina i panie opiekunki dzwonią do mamy żeby mnie odebrała, bo mam wysoką temperaturę! Jedziemy do domu!

Wiecie co, w sumie to nawet fajnie się składa, bo będę mogła stać na czatach i może uda mi sie przyłapać Mikołaja na „gorącym uczynku”?!

Zatem resztę dnia spedzam z mamą w domu. Mając troszkę więcej czasu dla siebie mama postanawia opowiedzieć mi krótką historię siwobrodego pana w czerwonym ubraniu. A Wy, znacie ją? Nie? To posłuchajcie:

Mikołaj z Miryśw. Mikołaj (znany również jako Mikołaj z Bari) żył na przełomie III i IV wieku, był biskupem Miry w Licji, wsławił się cudami oraz pomocą biednym i potrzebującym. Wzmianki o świętym Mikołaju pojawiają się dopiero w wieku VI, ponad 200 lat po jego domniemanej śmierci, za panowania cesarza Justyniana. Zapisano wówczas krótką opowieść , według której Mikołaj uratował życie sześciu żołnierzom cesarza Konstantyna.

Od IX wieku Mikołaj był czczony w chrześcijaństwie wschodnim i zachodnim jako święty i cudotwórca. 6 grudnia obchodzono w Konstantynopolu święto Mikołaja, które traktowano jako godne przygotowanie do Bożego Narodzenia. Kult świętego był tak popularny, że od XVI wieku w kalendarzach protestanckich zachowano przy 6 grudnia zapis o wspominaniu tego dnia Mikołaja.

Mikołaj był uważany za świętego, który udziela pomocy w każdej potrzebie. Już w średniowieczu uważano Mikołaja za patrona dzieci. W X wieku wystawiano dramaty liturgiczne dla dzieci, opowiadające historię świętego, które w późnym średniowieczu staną się niezwykle popularne w całej Europie.

XII-wieczne zapiski ze środkowej Francji przekazują, że w wigilię 6 grudnia zakonnice roznosiły prezenty dla dzieci z biednych rodzin i zostawiały je wieczorem pod drzwiami.

Związek kultu z wręczaniem prezentów jest udokumentowany od XV wieku w źródłach polskich, czeskich, austriackich, holenderskich, belgijskich i niemieckich. Wieczorem 5 grudnia, w wigilię święta Mikołaja, osoba przebrana za świętego obdarowywała owocami, orzechami, ciastkami czy cukierkami dobrze zachowujące się dzieci. Niegrzeczne uderzała pastorałem. Gdy święty nie pojawiał się osobiście, dzieci starały się przekazać, że czekają na prezenty, na różne sposoby. Z Holandii zachowały się zapisy o wystawianiu butów przy kominku. W Czechach dzieci wieszały skarpety na ramach okiennych, a w Austrii kładły buty na parapecie. [zródło: Wikipedia]

Hmmmm, ciekawa historia, prawda? Ale ta moja mama jest mądra!

Z racji, iż ja jeszcze nie umiem pisać, w tym roku nie napisałam listu do św. Mikołaja, ale za to przygotowałam się odpowiednio na ewentulną lawinę prezentów. No co, byłam grzeczna przecież, nie?

Okej, nie zatrzymuję Was dłużej, lećcie szybko sprawdzić, może Wam też coś przyniósł!?

Z mikołajkowymi pozdrowieniami – Wasza Laurka w Chmurkach!

Social Media