„Nauka jest jak niezmierne morze. Im więcej jej pijesz, tym bardziej jesteś spragniony” [S. Żeromski]
Tak, tak, w moim życiu przyszedł czas na edukację – żłobek czas zacząć!
Poniedziałek 2 Grudnia 2019 – dzień pierwszy
Dzisiaj oficjalnie rozpoczynam moją „przygodę” ze żłobkiem!! Jest troszeczkę stresu i nerwów. Szczególnie Mama bardzo przeżywa i obawia się, jak sobie poradzę tego pierwszego dnia…szczerze, to ja też się troszkę boję.
Tacie również musiało się udzielić, bo zaskakuje nas swoją obecnością na parkingu, przed wejściem do żłobka. Ściska nas mocno, mówi, że wszystko będzie dobrze i, że mocno w nas wierzy. Pstryka też fotkę na szybko (z racji bezpieczeństwa jest zakaz robienia zdjęć na terenie żłobka). Pogoda również dopisuje, mimo, iż jest grudzień, to jest dość ciepło i świeci piękne słonko. Widzicie, tam „na górze” też robią wszystko żeby ten dzień był wyjątkowy!
Rozpoczynamy dniem adaptacyjnym, oznacza to, że w żłobku jestem dziś tylko kilka godzin. Zapoznają mnie z nowym otoczeniem, paniami opiekunkami oraz z moimi nowymi kolegami i koleżankami z grupy „Jeżyki”, do której będę uczęszczała. Mama w tym czasie załatwia jeszcze jakieś papierkowe sprawy w sekretariacie żłobka.
Wiecie co, okazuje się, że nie było po co się stresować, bo Mama mówi, że spisałam się „na medal”. Serio, nawet przez sekundę nie uroniłam łezki! Podobało mi się! Bardzo fajnie się bawiłam z paniami oraz dziećmi. Okej, nie rzucono mnie od razu „na głęboką wodę”, bo było to tylko kilka godzin i Mama była „w pogotowiu”, ale jak to mówią: „pierwsze koty za płoty”!
Jutro znowu tu wrócę…drugi dzień ma być troszkę dłuższy – trzymajcie za mnie kciuki!!
Wtorek 3 Grudnia 2019 – dzień drugi
Kolejny adaptacyjny dzień. Tym razem jednak bez Mamy i na ponad dwie godziny! Grubo, nie?
Mama przynosi mnie do sali (bo przecież ja jeszcze sama nie chodzę), a ja od razu rzucam się w wir zabawy z „moją” grupą, niczym stały żłobkowy bywalec (cytując mamę: „wyjadacz imprez towarzyskich”). Nie zauważam nawet kiedy Mama znika, a ja zostaję pod opieką pani Abbey.
Powiem Wam w sekrecie, że podsłuchałam później rozmowę Mamy z Tatą i podobno to, że nie zauważyłam, jak Mama wychodzi z sali, sprawiło jej przykrość! Serio?! Że niby się nie rozpłakałam i nie wpadłam w histerię jak wychodziła? Jeeeezzzz…, ale Ci dorośli są skomplikowani! Przecież chyba tego ode mnie oczekiwali? Jeszcze w samochodzie po drodze do żłobka podkreślała żebym była grzeczna i nie płakała!! Zatem byłam, a mimo to było jej przykro! Ja nie wiem, jak Tata się z nią dogaduje?
Te dwie godziny mijają jak z bicza strzelił, tym bardziej, że dwa razy podają do stołu, a ja jedzenia nie odmawiam! Siedzę ładnie razem z innymi dziećmi i nawet prawie wszystko zjadam. Prawie…. bo to co nie trafia do mojej buzi ląduje na podłodze! .
Na odchodne, panie mówią Mamie, że byłam bardzo grzeczna tzn. nie płakałam oraz nikogo nie podrapałam, ani nie ugryzłam i z wielkim zainteresowaniem „zwiedzałam” każdy kąt sali. Muszę Wam powiedzieć, że nawet mi się tu podoba!
Teraz mam dwa dni przerwy, bo następna wizyta w żłobku dopiero w piątek!
Piątek 6 Grudnia 2019 – dzień trzeci
Najmilsi, moją trzecią wizytę (w ten mikołajkowy piątek) mogę opisać Wam w telegraficznym skrócie:
Trzymajcie się zdrowo, ściskam Wasza Laurka w Chmurkach!