Niedziela też jest fajna…nawet fajniejsza niż sobota, bo nie trzeba sprzątać!
Tata z samego rana pojechał na rower, a my z Mamą możemy troszkę poleniuchować… no przynajmniej ja! Niedziela fajna jest, bo jemy wspólnie śniadanie, bez pośpiechu, bez gwaru dnia powszedniego.
Potem jedziemy razem do kościoła na polską mszę. Mówiłam Wam już, że Tata gra w kościele na gitarze? Nie? Gra, gra, razem z wujkiem Michałem i jego żoną Sylwią (Sylwia więcej śpiewa niż gra) . Wujek Michał to młodszy brat wujka Marcina, tego od wczorajszego grilla…zagmatwane, nie? My w tej naszej parafii to jesteśmy jedną wielką rodziną ;P
Grają i śpiewają tak fajnie, że już podczas próby zasypiam. Dopiero ksiądz Cezary mnie budzi dzwoniąc na początek mszy… jednak po chwili znowu grają, a ja znowu zasypiam…lubię niedziele J