Drugi tydzień turnusu – tydzień z mamą!
Witam Was ponownie kochani!
Tak jak wiecie z poprzedniego wpisu, pierwszy tydzień spędziłam z tatą. Niestety tata musi wracać do pracy, dlatego dziś, w sobotę, przyjeżdża mama.
Muszę wam się przyznać, że w całym tym natłoku zajęć kompletnie o tym zapomniałam!
Tak więc mama zaskakuje mnie swoją obecnością, gdy nieświadoma niczego jem sobie obiadek.
Z początku jestem w lekkim szoku, zaskoczona i zdezorientowana, ale po chwili moja twarz promienieje ze szczęścia na widok mamy!
Tęskniłam za tobą mamusiu!
Tato ma samolot dopiero w niedzielę wieczorem, zatem praktycznie cały dzień mamy jeszcze dla siebie!
Jeszcze w sobotę wieczorem, gdy ja już sobie smacznie śpię ładując baterie na kolejny tydzień, mama z tatą załapują się na rybkę z grilla w ‘zabajkowym ogródku’ tuż obok głównego budynku.
Mimo, iż jest dość zimno, ciepła rybka smakuje wyśmienicie – nic, pozostaje mi, jak i Wam, wierzyć rodzicom na słowo.
Niedziela jest tutaj jedynym wolnym od zajęć dniem, tak więc jemy śniadanko, i w południe jedziemy na mszę św. do kościoła w Złotowie, a następnie wyskakujemy na spacer do lasu.
Po kolacji tata musi niestety już jechać. Obiecuję mu, że będę dalej ładnie ćwiczyć, wszystko jeść i nie denerwować (zbytnio) mamy.
Daje tacie soczystego buziaka na do widzenia i oczywiście moje firmowe ‘haguuuu’ – czyli solidnego przytulańca.
Dziękuję tatusiu, że byłeś tutaj ze mną i mam nadzieję, że nie dałam ci się bardzo we znaki!?
Szerokiej drogi!
Poniedziałek – wracamy do zajęć!
Tydzień wygląda bardzo podobnie jak poprzedni, więc nie będę tutaj wam opisywała ponownie i szczegółowo wszystkich zajęć.
Tradycyjnie, dzień rozpoczynam rozruchem, czyli kinezyterapia u cioci Marty, potem moje ulubione koniki z ciocią Beatką Logopeda, masaże, bieganie po korytarzu w tym śmiesznym stroju kosmity Itp. Itd.
Dodatkowo jednak w tym tygodniu dochodzi, a raczej odrabiamy, zaległą z wcześniejszego turnusu, zooterapię.
Zazwyczaj, w skład tej terapii wchodzą zajęcia z różnego rodzaju zwierzakami: koniki, Kozy, króliki, świnki morskie. Jednak z racji, iż jest zima, to ja mam zajęcia z pieskami – tak zwana Dogoterapię.
Zooterapia / Dogoterapia
Na tym turnusie moimi kumplami są zatem – Aluś i Tysio!
Z początku podchodzę trochę nieśmiało do piesków, troszkę się boję, ale tak jest praktycznie na każdym turnusie, po większej przerwie. Mimo, iż z Alusiem i Tysiem znamy się nie od dziś potrzebują troszkę czasu, żeby czuć się swobodnie w ich obecności.
Jednak już po paru minutach nabieram odwagi do wspólnej zabawy; karmię, czeszę pieski, a nawet rzucam im piłkę wołając: ‘Aluś, aport!!’. Fajowo!
Terapia Ręki
Kolejnymi zajęciami, które miałam już w zeszłym tygodniu, ale Wam chyba o nich nie wspominałam jest Terapia ręki.
Polega ona na wzmocnieniu mięśni tułowia, obręczy barkowej, usprawnieniu małej motoryki oraz stymulacji dotykowej. Podczas terapii ważne jest usprawnienie całej kończyny górnej we wzorcach ruchowych oraz rozwijanie świadomości całego ciała.
Tak więc ćwiczę rączki, przerzucam klocki, piłeczki z jednej strony na drugą i z jednego pojemnika do drugiego stojąc przy tym na równoważni, albo biegam po torze przeszkód – taki ze mnie mały cyrkowiec!
Muzykoterapia
Wspomnę szybciutko, bo to jedne ze słabszych i mniej interesujących zajęć, o muzykoterapii. Krótko: chaos. Ogólnie, pani daje nam, bo 'ćwiczymy’ we dwoje (dwóch pacjentów), losowo wybrane instrumenty: grzechotki, cymbałki, bębenki itp i…mamy się tym bawić! Ale tym razem pani zaskoczyła mnie totalnie dając mi do zabawy zestaw…doktora i przez kilka minut 'leczyłam’ pluszaka, serio, na muzykoterapii…tak, bez składu i ładu trochę 🙁
Grota Solna
Kurcze, kolejna pozycja, o której zapomniałam Wam wcześniej wspomnieć – grota solna!
Byliśmy tutaj z tatą w zeszłym tygodniu już. Nie są to 'zajęcia’ a raczej wyciszenie się i wdychanie powietrza w takim specjalnym pomieszczeniu, które mają tutaj w piwnicy. Fajnie, lubię tam chodzić. Jest kolorowo, jest piasek…tzn sól, którą można przesypywać jak w piaskownicy i bawić się zabawkami. A jak się człowiek zmęczy, to można sobie klapnąć na leżaczek i przykryć się kocem!
GROTA SOLNA – to sztucznie utworzone pomieszczenie, zbudowane z bloków solnych, które cechuje się funkcjami leczniczymi, rekreacyjnymi oraz wypoczynkowymi. Panuje tam mikroklimat zbliżony do tego, jaki jest nad morzem. Przebywanie w takim miejscu bardzo pozytywnie wpływa na układ oddechowy, nerwowy, krwionośny oraz immunologiczny człowieka.
Zajęcia i atrakcje popołudniowe
Późniejszymi popołudniami, po zajęcich rehabilitacyjnych, często są organizowane różne, takie luźne zajęcia dla turnusowiczów i rodziców/opiekunów np. jakieś prace manualne (robienie ozdób, zabawek itp.), albo robienie ciastek, albo jakieś zajęcia taneczne czy sportowe.
Często jest też organizowany Teatrzyk – na tym turnusie załapujemy się na przedstawienie pt. ‘Urodziny u Zająca’.
Jest bardzo fajnie, bo często aktorzy biorą do zabawy dzieciaki i pacjentów z publiczności. Ja, na początku siedzę jak zwykle w pierwszym rzędzie, bo lubię wszelkiego rodzaju przedstawienia, ale po chwili, obawiając się, że mnie wyciągną na środek sceny ‘daję nogę’ do tyłu, do taty – tutaj jest bezpieczniej!
Kolejna niespodzianka, gdzie mnie wzięli z zaskoczenia, to jest przyjazd dziadków. Serio! Są w drodze do Warszawy i postanawiają wpaść do nas na dwa dni – superancko!
Od razu wykorzystuję tą sytuację i zabieram babcię na zajęcia robienia wafelków!
Tajemniczy pan z tubami
Jednego wieczora, przyjeżdża tutaj taki pan, z taaaaaaaakimi wielkimi, śmiesznymi tubami. Kładziemy się wtedy wszyscy w dużej Sali na dole, pan przygasza światło i zaczyna trąbić w te tuby. Jednak nie tak głośnio, tylko tak delikatnie. One mają taki specyficzny, niski ton, który ponoć wpływa kojąco na nasz organizm i pozwala się…….wyciszyć – jak widać poniżej – działa.
Pani Psycholog
Nie wspominałam Wam też, że raz na tydzień, wieczorem, dla rodziców organizowane jest spotkanie z panią psycholog – dla tych co chcą oczywiście.
Mama mówiła o tym tacie i bardzo polecała/namawiała go żeby, jak da radę, to poszedł.
I poszedł, ba, nawet zabrał mnie ze sobą, bo jeszcze nie spałam…5min spotkania z panią psycholog podziałało na mnie podobnie jak pan z tubami 😉
W drugim tygodniu, jak taty już nie było, mama też poszła na to spotkanie…wyciągnęła dla siebie motywującą afirmację…
Jestem jeszcze mała i nie wiele rozumie z tych rozmów dorosłych, ale mama mów, że takie spotkanie/rozmowa jest bardzo pomocna – coś w tym musi być, bo tacie też dała wiele do myślenia.
Okej Kochani, tak więc widzicie, że podczas tych dwóch tygodni duuuuuużo się dzieje i jest bardzo aktywnie! Nikt się nie obija, każdy ciężko pracuje: my – turnusowicze, jak i nasi rodzice czy opiekunowie. Naprawdę, jest to kawał ciężkiej roboty, ale jak to mówią: ‘co nas nie zabije, to nas wzmocni’…czy jakoś tak!
Pozdrawiam Was cieplutko, a tym, którzy wsparli mnie swoim 1% podatku, dzięki któremu mogę właśnie na takie turnusy jeździć, przesyłam tysiące buziaków i dziękuję z całego serduszka!
xxx
Wasza, Laurka w Chmurkach!