Rodzice dziś jadą po nowy wózek dla mnie. Ja też z nimi jadę…. przecież mam dopiero 6 dni! Nowy jak nowy, używany, ale mam nadzieję że będzie miał lepszą amortyzację od tego, co mam i nie będzie tak trzęsło. Ruszamy rano, zaraz po śniadaniu, gdyż już od 10ej słońce strasznie mocno grzeje. W południe dochodzi nawet do 42C (w słońcu). Po powrocie do domu okazuje się, ze moja nowa bryka potrzebuje serwisu…dobrze, że serwisanta mam pod ręką w postaci taty, który ochoczo zabiera się do przeglądu – czyści kółka i łożyska, ogólnie doprowadza go do stanu używalności.

Popołudniu, jak tylko słonko trochę słabiej świeci i żar nie jest tak dokuczliwy ruszamy na spacer – jest lepiej, dużo lepiej nie trzęsie jak w tamtym wózku.

Wieczorem mama piecze jeszcze chlebek, żeby był na niedzielne śniadanko…pachnie w całym domu! Wieczorem rodzice zasiadają do czytania losów ‘Staszka-Fistaszka’, mojego zespołowego kolegi. Jego mama prowadzi świetnego bloga w imieniu Staszka – w bardzo zabawny sposób opisuje ich wspólne życie przekazując jednocześnie dużo informacji na temat Trisomii i zespolaczków.

Social Media